• 85 719 61 94
  • szeptykultury@gmail.com

Bez kategorii

Fragment gazety

Juchnowiec Kościelny na przełomie XIX i XX wieku

Gmina Juchnowiec może poszczycić się bardzo ciekawą i barwną historią. Przez setki lat teren ten przechodził różne koleje losu, należał też do różnych okręgów administracyjnych.

Według Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich (wyd. w latach 1880-1902), wieś Juchnowiec liczyła 287 mieszkańców. Oprócz tego znajdowało się tu 340 dziesięcin ziemi włościańskiej i 33 dziesięciny należące do miejscowej parafii. Wieś była centrum gminy, która obejmowała 70 miejscowości, liczących około 660 domów i zamieszkiwanych przez 4579 mieszkańców pochodzenia włościańskiego. Na terenie gminy znajdowało się 5478 dziesięcin ziemi, na której pracowali uwłaszczeni chłopi oraz 6752 dziesięcin ziemi należącej do ziemiaństwa.

Jak wyglądało niegdyś życie codzienne mieszkańców? Jak się ubierali, zachowywali, co czytali? W jaki sposób spędzali wolny czas? Część tych szczegółów przynosi nam anonimowa relacja jednego z mieszkańców parafii w Juchnowcu, który w kwietniu 1907 r. wysłał list do redakcji ”Gazety Świątecznej”:

Mieliśmy tu smutne święta Wielkanocne, bo proboszcz nasz, ksiądz Antoni Daleńkiewicz, z woli biskupa opuszcza nas po dziesięcioletniej pracy parafii i ma być przeniesiony do Gierwiat w gubernii wileńskiej. Jakże nie mieliśmy płakać po takim proboszczu? Ile on nam dobrego zrobił! Przede wszystkim podniósł oświatę w parafii; dawniej o gazecie mało kto tu słyszał, a dziś za jego zachętą do parafii naszej przychodzi ze trzydzieści egzemplarzy różnych gazet. Po długiem i usilnem staraniu doczekaliśmy się nareszcie tego, że w szkole początkowej w Juchnowcu pozwolono uczyć czytać i pisać po polsku, a także religii, czyli zasad wiary świętej. Otóż ksiądz proboszcz sam regularnie przyjeżdżał do szkoły uczyć dzieci. W naszej okolicy na Boże Narodzenie chodzą chłopcy poprzebierani za Heroda i jakiegoś Maksymiliana. Kiedyśmy wyczytali w Gazecie Świątecznej o wydanych z nutami pieśniach do przedstawiania jasełek, to zaraz sprowadzono parę egzemplarzy, a proboszcz zachęcał nas i uczył, jak to ma być śpiewane. W roku ubiegłym w paru wsiach urządzono już takie jasełka; z czasem może zastąpią one owych Herodów i Maksymilianów. Zachęcał też nas ksiądz proboszcz do założenia spółki rolniczej i sklepu spożywczego. Wnosiliśmy już podania o założenie sklepu, ale wciąż powstają rozmaite przeszkody; z czasem jednak dokonamy swego zamiaru. A ile pracy włożył proboszcz w przyozdobienie kościoła, to nie sposób nawet opisać; powiem tylko, że w przeciągu dziesięciu lat na odnowienie kościoła i plebanii i na uporządkowanie zabudowań złożono z górą 19 500 rubli, więc pracy nie brakło, nie było kiedy spocząć. Za te trudy i gorliwość niech Pan Bóg wynagrodzi naszego Pasterza i niech mu dopomaga w dalszej pracy!

Wiele podobnych świadectw życia codziennego mieszkańców gminy i parafii opisywano i w innych okresach. Tu z kolei fragment relacji z uroczystości ku czci Ojca Świętego w Juchnowcu z 22 września 1929 r. :

(…) Czynny udział w uroczystościach wzięła Młodzież Stowarzyszenia, wypowiadając wiersze na cześć Ojca Świętego, przeplatane śpiewem. Obchód wypadł bardzo uroczyście i mile. W uroczystości wzięło udział miejscowe ziemiaństwo, które podziwiało postęp rozwoju umysłowego młodzieży miejskiej, należącej do stowarzyszenia. Ludność parafii oraz młodzież stowarzyszenia podniesiona na duchu prosiła ks. Proboszcza o przesłanie na ręce Jego Ekscelencji Ks. Arcybiskupa wyrazów, czci, miłości i przywiązania do Ojca Świętego i Stolicy Apostolskiej. W odpowiedzi J. Eks. Nadesłał wyrazy błogosławieństwa dla parafii Juchnowieckiej.

Przenieśmy się tym razem do innego okresu – PRL. Także i tu nie brakowało sposobów na spędzanie wspólnego czasu, choć życie było naznaczone wieloma ograniczeniami i utrudnieniami, które nałożyła władza komunistyczna. Mimo tego ludzie się bawili, a relacje z takich wydarzeń chętnie prezentowano w propagandowej „Gazecie Współczesnej”, jako przykład zadowolonego obywatela, pozbawionego zmartwień i trosk. Zerknijmy więc na fragment artykułu o święcie ludowym w gminie Juchnowiec Dolny z 1985 r.

(…) Atrakcje i dla ciała, i dla ducha czekały już od godziny 8. Mieszkańcy gminy, którzy na festyn zjawili się tłumnie, nie mogli narzekać. Uroczystość rozpoczęło oficjalne wystąpienie prezesa Gminnego Komitetu ZSL – Eugeniusza Dudy. Następnie przodującym aktywistom wręczono Medale 40-lecia Polski Ludowej. I… zaczęła się zabawa.  Atmosfera majówki. Słoneczny żar i oczywiście świetne humory. Organizatorzy zapewnili bogaty program – nikt się nie nudził. A kiedy na zaimprowizowaną przy szkole estradę weszli amatorzy zorganizowanego ad hoc z inicjatywy państwa Dańkowskich kabaretu „Lemiesz”, salwom śmiechu i braw nie było końca.

W międzyczasie rozgrywano sparingowe spotkanie między reprezentacjami Juchnowca i Rostołtów – aktualnego mistrza gminy. Tym razem mistrzowie przegrali 3 : 2. Dalszą część sportowych zmagań przeniesiono na popołudnie. Tym razem najlepszy okazał się LZS z Juchnowca, który zdobywając największą ilość punktów, otrzymał puchar. Na koniec tuż przed zabawą odbyła się degustacja potraw przygotowanych przez koła gospodyń wiejskich. Bezkonkurencyjny chleb pieczony przez panią Czesławę Rogowską. Z dań mięsnych zaś najbardziej smakowała rolada cielęca przygotowana przez KGW w Lewickich, zaś z sałatek – wiosenna mieszanka z Koplan. A w ogóle nie jeden „wielkomiejski” szef restauracyjnej kuchni mógłby się od gospodyń wiele nauczyć.

 

Wykorzystano:

Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich

Nasz Przyjaciel, 27 października 1929, s.

Gazeta Świąteczna, 6/19 maja 1907, s. 4-5.

(tk), Z ludowego święta. Festyny, zawody, zabawy, GW, 29 maja 1985, s. 6.

 

Piotr Sobieszczak

Nowe pliki

W sekcji pliki znajdziecie Państwo nowe znaleziska dotyczące okolic Juchnowca. Tym razem na kartach księgi miejskiej białostockiej z lat 1744-1794. Zapraszamy do czytania. Może znajdziecie tam swoich przodków ?

Bibliografia prac o przeszłości obszaru LGD Puszcza Knyszyńska

W sekcji Pliki znajdziecie Państwo wstępną bibliografię prac poświęconych historii terenów wchodzących w skład obszaru działalności LGD Puszcza Knyszyńska. Zachęcamy do zapoznania się z tymi ciekawymi pozycjami.

Historia dóbr Niewodnica Lewickich – część II: Z ziemi włoskiej do Polski

Aniela z Gąsowskich, wnuczka Samuela Aleksandra Lewickiego wyszła za mąż za Piotra Orsettego, łowczego ziemi bielskiej przed rokiem 1732. W ten sposób dobra Niewodnica Lewickie na prawie 100 lat stały się własnością rodziny Orsettich (Orsettych). Do tej rodziny należały także inne dobra na Podlasiu: Śliwno, Kowalewszczyzna, Waniewo, Bokiny i Kruszewo. Przodkowie rodziny Orsettich pochodzili z Włoch.

Historia dóbr Niewodnica Lewickich – część I: „Dziedzic na Niewodnic

Do połowy XIX wieku wieś Lewickie nosiła nazwę Niewodnica Lewickich. Jej pochodzenie jest bardzo proste – wzięła się od nazwiska właściciela, który jako pierwszy tytułował się „dziedzicem na Niewodnicy”. Dzieje dóbr niewodnickich są długie i nieraz zawiłe – przedstawimy je w trzech częściach.

Staropolskie konflikty

Napady, bójki, kłótnie o spadek – takie sytuacje nie są zjawiskiem typowym wyłącznie dla naszych czasów. O co zatem spierali się mieszkańcy okolic Juchnowca w dawnych wiekach?

Trzy Madonny w Juchnowcu

W 1660 roku w kościele parafialnym w Juchnowcu znajdowały się aż trzy powszechnie czczone na tych terenach i uznawane za cudowne obrazy Matki Bożej.

Pierwszym z nich był doskonale znany mieszkańcom Juchnowca obraz Matki Bożej Juchnowieckiej, o którym pisaliśmy już w artykule z cyklu „Podlaskie Madonny”. Drugim był obraz Matki Bożej Różanostockiej. Trafił tu, gdyż Szczęsny Tyszkiewicz, do którego wówczas należał Różanystok, w wyniku wojen z Moskwą zmuszony był do ucieczki ze swych dóbr. Aby uchronić cudowny wizerunek przed zniszczeniem, zabrał  obraz ze sobą. Najprawdopodobniej planował zatrzymać się w Turośni, gdzie mieszkała jego siostra. Moskiewscy żołnierze napadli jednak na wozy Tyszkiewicza, obrabowali je, ale nie udało im się zabrać obrazu. Gdy tylko któryś z nich próbował zniszczyć bądź przechwycić malowidło, działy się niewyjaśnione zjawiska. Przestraszeni wojacy porzucili obraz, który trafił na pewien czas do juchnowieckiego kościoła.

Trzeci z obrazów Matki Bożej przebywających wówczas w Juchnowcu to obraz Matki Bożej „Sapieżyńskiej” z Dzieciątkiem. Pochodził on z kościoła pod wezwaniem św. Michała w Wilnie. Opiekujące się świątynią bernardynki, podobnie jak Tyszkiewicz, zmuszone były do ucieczki przed wojskami moskiewskimi i one również znalazły schronienie w spokojnym wówczas Juchnowcu. Gdy zawierucha wojenna w Wilnie ustała a nieprzyjaciel wkroczył na Podlasie, zakonnice wróciły wraz z cudownym obrazem do Wilna.

Tabaka plebana juchnowieckiego

W księdze chrztów parafii juchnowieckiej z lat 1786-1808, oprócz skrupulatnie prowadzonych metryk, zachował się niecodzienny zapis. Jest to zbiór przepisów na przyrządzanie tabaki autorstwa księdza Ignacego Rakowskiego, miejscowego proboszcza. Zapewne pleban był miłośnikiem popularnej wówczas używki, gdyż odnotował aż kilka fantazyjnych sposobów jej przygotowania. Jeden z nich zatytułował „Na Maroko”. Zaleca w nim, aby Wziąć kawowe ziarna i czekolady kawałek, do funta tabaki dodać Terram Anglicam i roztarć, pospołu przesiać, potym wziąć dwie śliwki i gruszkę jedną więdłą, włożyć do wody: cukru, saletry, gotować jak wyżej. I wziąć mielone kakaowe 2 ziarna i spirytus uniosae.

 

Najdłuższy drogowskaz?

Na terenie gminy Juchnowiec Kościelny znajduje się drogowskaz, który śmiało mógłby konkurować o miano najdłuższego w Polsce. Wskazuje on drogę do miejscowości Niewodnica Nargilewska – Kolonia i mierzy sporo ponad 3,5 metra!

Nazwa miejscowości Niewodnica Nargilewska składa się z dwóch członów. Pierwszy z nich – Niewodnica odnosi się do nazwy rzeczki Niewodnicy. Wzdłuż niej w XVI wieku w wyniku nadań królewskich powstał szereg dworów. Każdy z nich  nazywał się Niewodnicą, lecz dla odróżnienia poszczególnych majątków, dodawano do nazwy drugi człon pochodzący zazwyczaj od nazwiska właścicieli. W ten właśnie sposób powstały nazwy takie jak Niewodnica Skrybicka, Nargilewska, Brzosczyńska czy też Lewicka. Określenie Nargilewska pochodzi najprawdopodobniej od litewskiego imienia Nargi, który to miał być pierwszym osadnikiem w tym miejscu.

Jedyne takie freski

W małym Supraślu można zobaczyć przykład wielkiej sztuki. Są to szesnastowieczne freski, które dawniej zdobiły wnętrze cerkwi Zwiastowania. Warto je obejrzeć, bo drugich takich nie ma w całym kraju. Są one nie tylko znakomitym dziełem malarskim, ale także świadkami burzliwej historii.