Napady, bójki, kłótnie o spadek – takie sytuacje nie są zjawiskiem typowym wyłącznie dla naszych czasów. O co zatem spierali się mieszkańcy okolic Juchnowca w dawnych wiekach?
Żonę zbiła żerdzią
Posiadłości ziemskie, dwory i folwarki często przechodziły z rąk do rąk. Zazwyczaj wiązało się to z działami spadkowymi. Majątki dzielono pomiędzy synów, córkom przeznaczano posag. Sytuacja komplikowała się, gdy spadkobierców było więcej, a każdy z nich upominał się o swoją część majątku. Takie sprawy zwykle znajdowały swój finał w sądzie. Tak też było w przypadku Niewodnicy Brzosczyńskiej. Jej właściciel, Stanisław Brzoska wraz z żoną Chołujewszczanką, córką Macieja, mieli czworo dzieci. Syn Tomasz ożenił się z Jadwigą z Pienickich. Trzy córki wydane zostały za mąż, jedna z nich, Barbara wyszła za Pawła Brzozowskiego.
To właśnie Paweł Brzozowski i Jadwiga po śmierci Tomasza toczyli wyjątkowo zaciekły spór o teren, na którym znajdował się młyn wodny. Zatarg pomiędzy nimi był tak zaciekły, że dochodziło nawet do rękoczynów. Pewnego razu Jadwiga przyszła do cieśli, którego Brzozowski osadził na spornym terenie i tam Żonę jego zbiła żerdzią, z płota wziąwszy, okiennice powybijała i onę samą, żonę jego sliachatną Dorotę Brzozowiankę, tąż żerdzią wybiwszy okna, starą, żonę w piersi uderzyła i słowa jej nieucciwe, które nie nalieżą cnotliwem małżonkom zadała i z domu mego własnego wygnała, z mężem jej i z dziećmi i majętność zabrała, a tąż żerdzią ogrodne rzeczy pobiła, popsowała. Niestety nie wiemy jak zakończył się ten konflikt i czy poszkodowani otrzymali zadośćuczynienie.
Nocny napad na sąsiada
Do wydarzenia rodem z sienkiewiczowskiego „Potopu” doszło w 1641 roku we dworze w Bronczanach, z tym, że napadającym nie był Kmicic, a Leon Sławogórski, syn Walentego z Juchnowca. Lato 1641 roku spędzał on w rodzinnym domu wraz ze swymi towarzyszami: Michałem Stawczewiczem z okolic Upity, Michałem Piadziewiczem, Kasprem Nodberch z Rygi oraz Pawłem Hryniewickim. Ta właśnie grupka pod przewodnictwem Sławogórskiego, zasilona o jeszcze kilka innych osób, w nocy z czwartku na piątek przed świętem Wniebowzięcia NMP napadła na dom Jana Lewickiego w Niewodnicy.
Naprzód dom obstąpiwszy, okna i drzwi powysiekał i powystrzelał.Obudzony w środku nocy dziedzic Niewodnicy z małżonką swą urodzoną Helżbietą Włoskówną uchodząc, zdrowiem swem i gwałtowi jego oprzeć nie mogąc i uchodzą, gdzie kto mógł, a sam z małżonką aż na staw musiał uchodzić, o wszystkiego z wielkim swym żalem. Napadający nie poprzestali tylko na wystraszeniu domowników, gdyż właściwym celem nocnego wybryku był rabunek. Mając już czas dobry do złupienia i zebrania majętności domowej, rozsiekawzy skrzynie, w którech pieniądz i depositha insze byli […] wziął gwałtownie w pieniądzach gotowych 400 czerwonych, a monety polskiej 600 zł pol., rusznic 3, szablę oprawną, delię półgranatową, adamaszkiem podbitą i niemało imszech rzeczy kosztownych, do tego z stajni koni 6, dobrych.
Zasadzka z szablą
W Zapusty 1603 roku Jan Włoszek horodniczy wileński postanowił wybrać się do Juchnowca, by odwiedzić plebanię kościoła, którego jego rodzina była znanymi dobroczyńcami. W tym czasie parafia juchnowiecka pozostawała bez proboszcza, gdyż poprzedni zmarł, więc pustej plebanii pilnował dworzanin horodniczego wileńskiego. W drodze do Juchnowca, Włoszek musiał minąć domek, w którym mieszkała służąca Sławogórskich. W tym właśnie domku, być może z polecenia swojego pana Walentego Sławogórskiego, a może z własnej woli, zaczaił się na Włoszka Maciej Zaleski. […] Jan Włoszek jechał drogą, mimo ten domek, na sankach, a będąc ubezpieczony prawa pospolitego pokojem, nie miał ani broni przy sobie ani noża nawet, ten Zaleski wypadł z broniami. Którego gdy ten Jan Włoszek pozdrowił mówiąc <Pomagaj Bóg>. On rzekszy: <Będzie to nie wnet czego pomagać Bóg>, skoczył do nic nie wiedzącego, bezbronnego z szablą i jął machać szablą. A gdy on Jan Włoszek chciał wstąpić do plebanii, w dół padł zamieciony śniegami, tam go dopiero leżącego siekł, jako mu się podobało, chcąc go zabić.
Napadnięty Włoszek, mimo licznych ran, przeżył i wniósł skargę do sądu grodzkiego, w której wskazywał, że jego zdaniem napad swojemu słudze zlecił Walenty Sławogórski. Dziś nie wiemy co mogło być powodem takich waśni, być może tu również w grę wchodziły rodzinne nieporozumienia, gdyż żoną Walentego Sławogórskiego była Anna Jundziłłówna, wdowa po Mikołaju Włoszku, czyli stryju Jana.