Puszcza Knyszyńska była terenem intensywnych działań partyzanckich w czasie powstania styczniowego. Gęste lasy dawały także powstańcom schronienie. Obozowiska w puszczańskich ostępach opisał jeden z uczestników powstania, Paweł Powierza
Paweł Powierza urodził się w Niewodnicy Nargilewskiej w 1844 roku. Na wieść o wybuchu powstania styczniowego postanowił zaangażować się w walkę z wojskami rosyjskimi. Na przełomie maja i czerwca 1863 roku zaciągnął się do oddziału konnego dowodzonego przez Kazimierza Kobylińskiego, gdyż w oddziale tym było już wielu jego kolegów ze szkoły. Po upadku powstania, w wyniku represji za udział w walkach, musiał przez pewien czas przebywać pod policyjnym nadzorem. Zmarł w Warszawie, 1 grudnia 1914 roku, jego grób można odnaleźć na cmentarzu na Powązkach. Pamiętnik Pawła Powierzy jest pełen opisów powstańczego życia. Pozwala on spojrzeć na wydarzenia z roku 1863 oczami jednego z uczestników.
Powstanie wybuchło w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. i początkowo objęło obszar Królestwa Polskiego. Pozostałe tereny dawnej Rzeczypospolitej wchodzące w tym czasie w skład Imperium Rosyjskiego przystąpiły do powstania na początku wiosny. Ludność szybko zaczęła organizować powstańcze oddziały. “Kto zebrał 10 stawał się dziesiętnikiem, kto miał 10 dziesiętników-setnikiem itd. Byli ustanowieni naczelnicy powiatów i miast, naznaczeni pułkownicy, wojewodowie i inne władze. Wszystko zdawało się być w porządku, żołnierzy nie brakowało, naczelników było pod dostatkiem, czekano tylko na hasła do wystąpienia, lecz najważniejszej rzeczy nie było – broni”. Spodziewano się, że broń będzie zdobywana stopniowo, w zwycięskich potyczkach z Rosjanami. Do tych starć powstańcy przystępowali z bronią, jaką udało im się skompletować, a były to dubeltówki, broń myśliwska, odpowiednio osadzone kosy, czy też nieliczne pistolety.
Pierwsze potyczki na terenie Puszczy Knyszyńskiej nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Oddziały musiały się przegrupować i poszukać dogodnych miejsc na obozowiska. Obóz, który założył oddział, do którego należał Paweł Powierza, wyglądał następująco: “A wszędzie po lesie stoją szałasy w rzędy, z dachem ułożonym z kory, opuszczonym do ziemi, a bokami wyplecionymi z jedliny. A przed szałasami ogniska i ponad nimi wiszą kociołki, z których po zgotowaniu jemy kaszę łyżkami z odpowiednio wyciętej i wygiętej kory. A w bok od szałasów mamy wozy i arsenał, i kuźnię, i rymarzy, i nieco dalej jamy gotowe dla ukrycia rzeczy, których byśmy nie mogli unieść”.W takich właśnie obozowiskach powstańcy w wolnych chwilach ćwiczyli musztrę, jazdę konną i dyscyplinę wojskową.
Powstańcy zatrzymywali się na dłuższe postoje także w sprzyjającym im folwarkach i wsiach. Mogli tu nie tylko odpocząć, ale również uzupełnić zapasy żywnościowe oraz nakarmić konie. Tam jednak narażeni byli na ataki Rosjan. Do tego typu starć dochodziło bardzo często, zatem z czasem dowódcy zaczęli unikać częstszego wychodzenia z puszczy.
Ciągłe ukrywanie się w lasach sprawiało, że kurczyły się zapasy, a życie codzienne powstańców stawało się coraz trudniejsze. “Poza głodem dokuczał nam brak wody. W puszczy mało jest rzeczek, a są zdroje, w których poiliśmy konie i nabierali wodę do manierek od wódki jaką każdy miał przy sobie. Można było robić to raz w nocy, bo było blisko wsi, w której stało wojsko. Wycieńczenie było straszne. Choć w lesie, w dzień bardzo dopiekało i zwiększało pragnienie po mocno solonej słoninie, której resztki zjadaliśmy”.
Pod koniec lata sytuacja zaopatrzeniowa była coraz gorsza. W dodatku wojska rosyjskie atakowały częściej i intensywniej. W związku z tym dowództwo podjęło decyzję o opuszczeniu terenów Puszczy Knyszyńskiej i udaniu się do sąsiedniej Puszczy Białowieskiej. Tam powstańców zastała jesień, co jeszcze bardziej pogorszyło ich położenie. “Nastały chłody, a my źle odziani i najczęściej głodni kręciliśmy się we dnie po lasach, a na noc zdążali do dworów, ażeby najprędzej w oborze albo w owczarni cokolwiek ogrzać się i wypocząć. Nędza była nie do opisania. Bielizna przeważnie nie dochodziła do naszych rąk, a jeżeli dostawaliśmy ją to ze starych worków tak, że trudno było ją nosić. (…) Głodowaliśmy bardzo często. Pożywieniem, jeżeli w ogóle dostawaliśmy je, była najczęściej wódka, słonina i chleb. Każdy otrzymywał kwartę spirytusu na dzień, którą wypijał, zakąsując słoniną. Ciepła strawa zdarzała się bardzo rzadko”.
Wszystkie te niesprzyjające okoliczności powodowały, że liczebność oddziałów powstańczych malała. Część ludzi odchodziła, aby wyleczyć rany, inni wracali do swoich rodzin. Dowodzący oddziałami Walery Wróblewski, podjął decyzję o wycofaniu się na teren województwa lubelskiego i podlaskiego. W ten sposób do końca listopada oddziały powstańcze opuściły tereny Białostocczyzny. Tak oto powstanie styczniowe na tych terenach dobiegło końca.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Paweł Powierza, Wspomnienia z Powstania Styczniowego 1863 roku. Testament moralny autora, Białystok 1996.